sobota, 1 września 2018

Od Raven`a CD Luny

- Mówiłem, że to duch zrodzony z mgły. Nie da się tego dotknąć - mruknąłem gdy Deogen nas otoczył.W głowie nieprzyjemnie mi zahuczało. Skrzywiłem się próbując pozbierać myśli.
- To jak mamy z TYM walczyć? - spytała Luna
- Mam nadzieję, że lubisz ogień - odparłem tylko tworząc wokół nas ścianę ognia. Duch cofnął się z wściekłym sykiem. Atmosfera trochę się rozluźniła jednak twór nie zamierzał się poddawać. Czułem jak próbuj jakoś pokonać ogień jednak na nasze szczęście nie wychodziło mu to za dobrze. 
- To nam daje dodatkowe kilka minut aby obmyślić plan - stwierdziła wadera próbując coś wymyślić. 
- Mmhmmm... tylko szybko. Nie wiem jak długo Deogen zechce się pobawić akurat z nami - zaśmiałem się ponuro. Duch był stworzony z mgły więc swoimi atakami tylko zmniejszał swój rozmiar co dawało nam przewagę. Z kolei, że była noc to mgły było tutaj od cholery a to oznaczało, że jest na prawdę sporych rozmiarów. A gdyby tak spróbować porozmawiać z nim jako mgła? Co prawda nie wiem czy zdołam wtedy utrzymać wtedy ogień a w takim wypadku Luna była by odsłonięta na ataki... Szybko pokręciłem głową aby oczyścić myśli. Zamknąłem oczy skupiając się ponownie na utrzymywaniu ognia a pod powiekami zaczęły mi się pojawiać nie do końca przyjemne obrazy z mojego życia. Deogen co rusz atakował naszą tarczę z ognia a teraz dodatkowo zaczął i zaglądać do naszych no a przynajmniej mojej głowy. 
- Przestań! Przestań do diabła! - warknąłem już nie wytrzymując. Opuściłem na chwilę naszą osłonę i ponownie wzniosłem ją ale tylko wokół Luny stojącej kilka kroków za mną. Byłem sam na sam z duchem. 
- Raven! Wracaj! Nie wiemy jak to pokonać! - usłyszałem krzyk wadery jednak zignorowałem go. Zaśmiałem się gorzko wpatrując w puste oczy we mgle. 
- Wynoś się stąd... Nie dostaniesz tutaj swojej upragnionej zemsty - szepnąłem pozwalając by twór mnie pochłonął. Wewnątrz znajdował się nieprzyjemny chłód. Nie widziałem nic prócz mgły, która otaczała mnie z każdej ze stron. Nie byłem już nawet pewien czy dalej jestem w lesie lub czy dalej stoję na ziemi. Znajdowałem się w stanie niejakiego zawieszenia i zacząłem się obawiać czy dobrze robię. Co jeśli osłona opadła i Luna jest zagrożona? 
- Skup się Rav... Masz tylko jedną szansę jeśli teraz tego nie zepsułeś - szepnąłem ponownie zamykając oczy. Wziąłem kilka głębszych oddechów i oczyściłem umysł. Teraz albo nigdy. Zebrałem w sobie tyle energii ile tylko potrafiłem po czym wypuściłem ją gwałtownie w postaci ognia. Cała mgła momentalnie wyparowała z zawodzeniem a sam Deogen rozproszył się aby zapewne pojawić w innym zakątku świata. Wyczerpany padłem na ziemię z trudem zachowując świadomość. Kątem oka zobaczyłem rozmazaną Lunę podbiegającą do mnie. Spróbowałem wstać jednak moje wysiłki poszły na marnę i znów wylądowałem na ziemi. Jęknąłem cicho próbując ponownie. 
- Uspokój się i leż a nie próbujesz wstać! - syknęła wadera kładąc łapę na moim boku. W pierwszym odruchu próbowałem ją ugryźć jednak szybko zrezygnowałem i posłuchałem jej rady. W końcu szarpanie się jak idiota nie przyniesie mi teraz nic dobrego...

<Luna?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz