Błąkam się sama od dłuższego czasu. Ta samotność mnie dobija. Czuję się tak źle. Powinnam chwilę odpocząć. Usiadłam na trawie. Wzięłam wdech i wydech. Musiałam chwilę odpocząć. Wędruje już dość długo. Sama bez nikogo. Samotność nie jest miłym uczuciem, ale pogodziłam się z nią. Dotknęłam ziemi obok siebie. Wyrosła z niej biała róża. Moja ulubiona. Powąchałam ją. Wstałam i znów ruszyłam w drogę. Idąc nie zauważyłam gałęzi i potknęłam się o nią. Przewróciłam się robiąc hałas.
- Ale ze mnie niezdara.- powiedziałam sama do siebie. Wstałam i wytrzepałam się. Rozejrzałam się.
- Kim jesteś?- usłyszała pytanie. Ponownie się rozejrzałam, ale nikogo nie zauważyłam.
- J-jestem Joena.- powiedziałam cicho. Zaczęłam się trochę bać. – Wybacz jeśli wtargnęłam na twój teren.- dodałam nieśmiało. Nagle zauważyłam czarno-białą waderę.
<Luna?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz