poniedziałek, 1 października 2018

Od Joeny CD. Luny

- Lepiej, ale łapą dalej boli. Wybacz, że przysparzam ci kłopotów.- powiedziałam z ciepłym uśmiechem. Luna odwzajemniła uśmiech i przybliżyła potrzebne zioła. Spojrzałam na zioła. Poprosiłam Lunę o pomoc. Po długim czasie okład był gotowy. Luna pomogła mi obłożyć nim łapę. Starałam się ukryć odczuwany ból, by nie martwić Luny. Rozejrzałam się. Zorientowałam się, że nie jestem u siebie. - Gdzie jesteśmy? - W jaskini alf.- odparła wadera. Spojrzałam na nią zaskoczona. - Jak się tu znalazłam? - Przeniosłam cię, gdy spałaś. - Dziękuję ci, jesteś wspaniała. Naprawdę nie musiałaś.- powiedziałam czule. Byłam Linie bardzo wdzięczna. Dzięki jej pomocy czuję się o wiele lepiej. Leżałam i zbierałam siły. Luna towarzyszyła mi. Prowadziłyśmy wiele rozmów. Gdy stałam się senna, nie zauważyłam, gdy moje powieki zamknęły się, a ja odpłynęłam w objęcia Morfeusza. Obudziło mnie szturchnięcie w bok. Otworzyłam oczy i ujrzałam Lunę. - Dzień dobry.- powiedziałam sennie z uśmiechem. - Dzień dobry. Wybacz, że cię budzę, ale pomyślałam, że możesz być głodna. Proszę to dla ciebie.- Luna położyła przede mną martwego zająca. - Dziękuję.- odparłam zawstydzona. Było mi miło, że Luna się mną opiekuję, lecz nie chciałam sprawiać jej kłopotów. Zrost kości może potrwać dość długo. Przystąpiłam do spożywania posiłku. Gdy się najadłam, spojrzała na swoją łapę. Dotknęłam zdrową łapą ziemi. Chwilę później wyrosła z niej roślina, którą zerwałam i obwiązałam opatrunek, by lepiej się trzymał. - Najadłaś się?- spytała troskliwie Luna. - Tak. Dziękuję ci.- powiedziałam ciepło. Luna odwróciła się i ruszyła w stronę wyjścia. - Idę sprawdzić, czy nikt nie potrzebuje mojej pomocy.- powiedziała, stając przed wyjściem. - Dobrze. Ja zostanę i odpocznę.- odparłam. Luna znikła mi z pola widzenia. Ja położyłam głowę między łapami. Zaczęłam się zastanawiać nad moim życiem. Dla innych z watahy byłam utrapieniem. Dla matki oczkiem w głowie, a dla ojca zbędną istotą żyjącą po to, by sprawiać kłopoty. Ból tych myśli był o wiele silniejszy niż ból złamanej łapy. Jedyną osobą, która się mną interesowała, była moja matka. Teraz jest nią Luna. Było mi miło, że się o mnie martwi, lecz myśli typu „Sprawiasz jej tylko problemy”, „Jesteś utrapieniem” nie chciały dać za wygraną. Zaczęłam nucić piosenkę, którą śpiewała mi moja mama.

<Luna?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz